Małgorzata Bardoń ponoć miała być ekonomistką i to właśnie takie studia skończyła, ale…
ale to istny człowiek renesansu, ilość rzeczy które ją interesują jest przeogromna i ciągle zmienna. Jednak w każdej z nich osiąga stopień wręcz mistrzowski
- pierwsza miłość to fotografia, zajmuje się nią całe życie bo pierwsze zdjęcia wywoływała już w wieku 5 lat w domowej ciemni. Teraz pracuje nad projektami fotograficznymi, jest członkiem ZPAF w okręgu kujawsko pomorskim, uczy fotografii w Trójmiejskiej Szkole Fotografii.
- jako kurator przygotowuje również wystawy fotograficzne, które były prezentowane m.in w Gdańskiej Galerii Fotografii w Muzeum Narodowym w Gdańsku.
- Na widok dobrej książki o historii mody dostaje wypieków na twarzy, a na widok błędu w stylizacji filmowej; białej gorączki. Chodząca encyklopedia mody i stylu, potrafi bezbłędnie przyporządkować element stroju do epoki czy wręcz kraju, nie wspominając o bezbłędnym stylizowaniu modeli i modelek, czy perfekcyjnym wykonaniu makijażu fotograficznego.
- pasjonatka Dolnego Śląska, małej Ojczyzny, z której pochodzi. To niewiarygodne, ale zna tam niemalże każdą miejscowość i atrakcję, każde niemal miejsce warte sfotografowania. Od dziecka weekendy spędzała na rodzinnych podróżach po Dolnym Śląsku, a w czasie studiów dorabiała jako przewodnik sudecki.
- kuchnia to chyba jej największa miłość, posiada niezwykłą wręcz umiejętność łączenia smaków, odtwarzania przepisów i tajników kulinarnych. Mogłaby zawstydzić niejednego szefa kuchni. Mówi, że odziedziczyła to po Dziadku Julku, którego kotlety mielone zdobyły złoty medal w całej rodzinie Bardoniów.
- etnografia, polska sztuka ludowa a szczególnie tkanina artystyczna i garncarstwo dopełniają obraz. W domu mamy więc pełno tkanin dwuosnowowych, siwaków, a obiady jemy na ręcznie toczonych naczyniach.
- ciekawe czym jeszcze nas zaskoczy. Bo zaskoczy na pewno